Images
ContribuerÉvaluations
Contribuer aux commentairesTomo jest dla mnie najlepszą susharnią w Warszawie. Kropka. Bywałam i bywam tam wystarczająco często, by nie poprzestać na standardowych maki z łososiem, ale próbować różnych rodzajów sushi. Wielokrotnie dałam się zaskoczyć, zgarniając jakiś tajemniczy talerzyk i nigdy nie pamiętam, bym czuła się rozczarowana. Świeże, mięsiste ryby, delikatnie klejący ryż, pięknie ułożone kompozycje. Świeże warzywa sałata, przed chwilą obrane (siedziałam przy barze) awokado. Bardzo uprzejma, dyskretna obsługa. Wystrój standardowy, bez ekstrawagancji. Lokal niewielki czasem trudno o miejsce. Ceny nie należą do najniższych, ale przy jakości podawanych potraw schodzą na drugi plan. PS. Dodatkowa przyjemność sprawia patrzenie na pracę panów robiących sushi wirtuozerka!
Świetne jedzenie, mili, nienarzucający się sushimasterzy. Dodatkowo bardzo fajny wystrój z barem z łódeczkami, czyli klimatycznie. Miejsce, do którego chce się wracać. Tylko obsługa mało ciekawa, długo czeka się na kelnerów i na rachunek, ale to już chyba norma w polskich restauracjach. Ogólnie bardzo polecam!
Byłem tam niedawno w piątkowy wieczór, koło godz. 21. 5 minut oczekiwania i znalazły się 2 miejsca przy barze. Lokal malutki w sumie, ale bardzo przyjemnie urządzony, otwarty, doskonale widoczny sushi-bar to jak zachęcający gest ręką zapraszamy . Nie jesteśmy ze znajomą jakimiś super znawcami sushi, wiec trudno nam było zamowić z głowy dania, a i zawsze przyjemniej rzucić okiem w kartę, ale o nią trudno było się doprosić. Minusik, taki tyci-tyci. No, ale do rzeczy. Krótko i na temat. Moim zdaniem jedzenie jest lepsze niż w Izumi, po prostu bombowe. Fakt, ze ceny nieco wyższe, ale co do zasady sushi do tanich smakołyków nie należy. A to sushi jest pyszne. Warte każdej złotówki. Makrela, ryba maślana, maki z tempurą, łososiem pieczonym i inne smakowitości po prostu rozpływały się w ustach. Do tego śliwkowe wino. Byłem tam raz, ale z pewnością zawitam jeszcze nie jeden, i na tyle z czystym sumieniem polecam tę suszarnię .
Pierwszy rolling bar w Polsce, pierwsze pomysły kompozycji spod ręki Pana Tomka, pierwszego albo jednego z pierwszych w Polsce prawdziwych znaków sushi praktykujących w Japonii. Więc skazane na sukces i ten jaki interesuje klienta, i ten, jaki interesuje właściciela a wiadomo, że jedno musi iść z drugim w parze. Pomysł pływających łódeczek, dobrze sprawdzony w Europie i tu się przyjął i ma wielu naśladowców. Dla fanów sushi wręcz niezbędnik zgłębiania tajników sushi. Prawda, sushi makerzy mało kontaktowi, ale tak to bywa jak się jest niewolnikiem sukcesu. Ale jakość wciąż super, lokal popularny wśród lepiej sytuowanych smakoszy, więc i o miejsce niełatwo. Menu wszystko czego potrzeba i wszystko co najmniej poprawne, ale opinię zastrzegam tylko do nigiri, sashimi i maków. Extra bajerów tutaj nie próbowałem.
Wiem jednak i piszę z mega przekonaniem, że ichni okoń z truflami jest prawdziwą perełką. Pięknie zgrillowany spory kawał ryby, ozdobiony plastrami trufli. Do tego piramidki z mango i ananasa, które ze swoją słodyczą doskonale komponowały się z owocem morza : Zestaw sashimi też wyglądał nieźle, ale mój wybór wg mnie był lepszy. Następnym razem spróbuję ja sushi i mam nadzieję, że osoba mi towarzysząca zamówi coś z ciepłej kuchni , bo jeśli inne dania dorównują rybie to knajpa ma szansę stać się jedną z moich ulubionych. Jedyny minus swojego okonia otrzymałam w chwili, gdy towarzysze kończyli sashimi. Mogliby chwilę poczekać (obsługa, nie towarzysze , przecież by nie wystygło :